Portugalia od dawna „chodziła” mi po głowie. Zawsze jednak na
mojej drodze stawały jakieś przeszkody – a to za drogo, a to nie ma z
kim, a to urlopu brak. Jak pojawiła się możliwość wyjazdu firmowego,
długo się nie zastanawiałam. W programie miało być zwiedzanie
południowego, klifowego wybrzeża Portugalii – słynnego Algarve z
noclegiem w okolicach Albufeira.
Algarve to jeden z
najbardziej popularnych kierunków (obok Lizbony) wśród turystów
odwiedzających Portugalię. Umiarkowane temperatury oraz niesamowite
klify, co roku przyciągają tłumy. Niewielka baza noclegowa wykorzystuje
to zainteresowanie i proponuje dość wysokie ceny za swoje usługi.
Wybrzeże jest wyraźnie poszarpane przez wcinające się do morza skały.
Być na południu Portugalii i nie zobaczyć klifów to grzech. Są tutaj
plaże z łagodnym wejściem do wody i miękkim piaskiem. Często, aby dostać
się z klifu na plażę należy pokonać kilkadziesiąt schodów lub zejść
stromą drogą – warto się pomęczyć, aby stanąć u ich stóp i odetchnąć
rześkim, morskim powietrzem.
Albufeira to dawna wioska rybacka,
która pomimo rozwoju turystyki masowej zachowała swój dawny urok. Wąskie
uliczki, domy z białego kamienia, niektóre niestety w opłakanym stanie a
do tego pełna infrastruktura dla turystów, czyli sklepy, restauracje i
dyskoteki.
Kolejną miejscowością, którą należy zobaczyć na
wybrzeżu Algarve jest Lagos. Na mnie wywarła ogromne wrażenie ze względu
na swój niepowtarzalny charakter, nie skażony turystyką masową.
Miejscowość upodobali sobie głównie windsurferzy, ponieważ panują tu
bardzo dobre warunki do uprawiania tego sportu. Oprócz atrakcji wodnych w
Lagos można zwiedzać kościół Santa Maria z XVI wieku, w którym znajduje
się renesansowy portal. Przed kościołem rosną olbrzymie jacarandy,
które dają cień zmęczonym turystom a ich zapach roznosi się po
miasteczku. Kiedyś w Lagos handlowano niewolnikami, na jednym z domów w
porcie zamieszczona jest tablica upamiętniająca ten straszliwy proceder.
Z
Lagos również rozpoczynają się wycieczki statkami/łódkami wzdłuż
wybrzeża, w XV i XVI wieku z tego samego portu wyruszały wyprawy morskie
na podbój świata. Przypomina o tych wyprawach posąg Henryka Żeglarza.
Nasz rej był zaplanowany na popołudnie ale niestety z powodu zbyt
wysokich fal i możliwości zderzenia ze skałami musieliśmy go przełożyć
na następny dzień. Skały to nieodłączny element wybrzeża Algarve –
dodają mu uroku, ale budzą również strach. Nie ma, co ryzykować i trzeba
słuchać komunikatów dotyczących wysokość fal.
Rejs wzdłuż
wybrzeża dostarcza niesamowitych doznań. Miedziane klify dumnie prężą
się do słońca mieniąc się wszystkimi odmianami pomarańczy. Do tego
obrazka przepięknie wkomponowują się karłowate sosny nadmorskie w
kolorze soczystej zieleni oraz turkusowe morze. A jak o morzu
mowa....dla mnie zbyt zimne ale widziałam amatorów, którzy co rano
pływali wzdłuż wybrzeża.
Z południa do Lizbony prowadzi
autostrada. Czas przejazdu to 4 godziny. O krótkim pobycie w Lizbonie i
na Costa de la Luz innym razem...
WSKAZÓWKI PRAKTYCZNE:
* Najwygodniej do Faro dostać się lotem czarterowym. Z Katowic to 4
godziny lotu. Wiele biur podróży oferuje przeloty w okresie do maja do
września. Przy okazji pobytu na Algarve można przejechać do Hiszpanii,
aby zwiedzić Sewillę – stolicę Andaluzji.
~Szczepson~
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz