środa, 20 maja 2015

Lizbona - fakultatywnie z Algarve

Lizbona to stolicą Portugalii – oczywista oczywistość. Zawitałam do niej w ramach wycieczki fakultatywnej z południowego wybrzeża Algarve, o którym pisałam w notce „Algarve – portugalskie klify”. Do tej pory zastanawiam się czy warto było, ponieważ ogromny niedosyt pozostał, bo cóż można zobaczyć w ciągu 4 godzin w Lizbonie, z czego dwie były przeznaczone na lunch. Taki już urok wycieczek fakultatywnych, aby w pigułce i ekspresowym tempie pokazać najważniejsze atrakcje turystyczne regionu, w którym spędza się urlop.


Klienci w biurze często pytają mnie czy warto?, ponieważ wycieczka do najtańszych nie należy. Ale zacznijmy od początku. Wcześnie rano wsadzili nas do autobusu i piękną autostradą pomknęliśmy w kierunku Lizbony – nic nie zapowiadało rozczarowania. Moi znajomi wiedzą, że nie potrzebuję mapy, aby się odnaleźć (nie potrzebuję, ponieważ odległości na mapie są dla mnie abstrakcją), więc rzut oka na mapę i z Albufeiry do Lizbony nie było tak daleko ;-)

Po dwóch godzinach w autobusie pojawiła się pierwsza myśl: „Panie przewodniku daleko jeszcze”, bo ileż można jechać taki kawałek. Można!!! Po drodze jeszcze godzinna przerwa na toaletę (40 osób w autobusie a każdy ma swoje potrzeby), więc do Lizbony zawitaliśmy na dobre południe.

Do miasta wjechaliśmy po moście wiszącym „Ponte 25 de Abril”, który przypomina Golden Gate z San Francisco. Most ma długość ponad 2 km. Nad miastem góruje pomnik Cristo Rei. Monumentalny posąg Chrystusa wzorowany był na pomniku Chrystusa w Rio de Janeiro – jest dobrze widoczny prawie z każdego miejsca w mieście.

Pierwszym punktem programu był Belem, miejsce skąd odkrywcy wyruszali na podbój świata. Przypomina o tym "Pomnik Odkryć Geograficznych". Znaleźć na nim można między innymi Vasco da Gamę oraz Henryka Żeglarza (na zdjęciu ten pan ze statkiem w dłoni). Na mozaice u stóp pomnika znajduje się mapa przedstawiająca trasy portugalskich podróżników. Dobrze jest widoczna z tarasu widokowego, który mieści się na szczycie pomnika. Obok pomnika wybudowana została Torre de Belem, która jest symbolem ekspansji Portugalii. Niestety czasu na bliższe zapoznanie się z wieżą nie było i tak spędziliśmy w Belem prawie godzinę.

Następnie udaliśmy się do centrum, gdzie zaplanowany był czas wolny, podczas którego mogliśmy na własną rękę „zwiedzać” Lizbonę. Szybki lunch przerodził się jednak w blisko 2 godzinne biesiadowanie. Właściciel restauracyjki bardzo polubił naszą grupkę i osobiście pilnował czy niczego nam nie brakuje – szczególnie wina…

Po wspaniałym obiedzie (tak, dlatego było warto jechać do Lizbony) jeszcze szybki rzut oka na słynną lizbońską windę, na szczycie której jest kawiarnia (muszę zaufać przewodnikowi, że jest) i odjazd w kierunku Algarve. Wyjazd z Lizbony odbył się po 11 kilometrowym moście - zrobił piorunujące wrażenie.
Z pewnością jeszcze wrócę do Lizbony, aby zobaczyć co kryje w sobie ta portugalska stolica.
A Wy co sądzicie o wycieczkach fakultatywnych? Czy warto brać w nich udział?

Przy stworzeniu notki pomagał mi przewodnik Wiedzy i Życia po Portugalii.

~Szczepson~

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz